Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2013

Ja browary, koledzy śmiganie

Obraz
Ostatnio nie było szansy pojeździć na dwóch kółkach, a to za sprawą wycieczki do Wrocławia. Ale też było miło - grabienie liści by potem na kocyku czilować się przy czeskich browarach i rzutkach. bro we wro Może być, zwłaszcza, że najbliższy sklep z browarami 100m od domu, i jest zaopatrzony w mnóstwo czeskich, słowackich i innych piw. Na przykład znane mi piwo z Adršpachu . Na szczęście nie wszyscy mieli rozbrat z motocyklami, więc można napisać posta o wycieczce kolegów. W końcu sam im zaproponowałem trasę. Kuba, Michał i Tomek pojechali na weekendową trasę na południe od Opavy. Zapisu trasy nie ma, ale wiem że jeździli trasą 464 (piękne winkle i jesienne okoliczności przyrody), a wracali przez Ostravę drogą 647 (jak coś pokićkałem proszę o poprawienie w komentarzu). Michał miał ze sobą kamerę i zamiast zapisu trasy jest zapis przejazdu, a nawet dwóch (klikamy na HD w ustawieniach jakości): Czasami miło popatrzeć, że da się przepisowo jeździć ;) Niestety nie udało mi

Zamki i pałace podopawskie

Obraz
Dzisiejszy post zawiera wycieczki z dziś i wczoraj, i jest pokłosiem grzebania w starych zakładkach, i znalezienia różnych dziwnych list z miejscami wartymi (wg mnie) odwiedzenia. Jadę małą kompilacją paru list (zamkowo-pałacowej, wież widokowych i innych ciekawych miejsc). Na początek jednak robię zdjęcie umytej maszyny! To pierwsze mycie od powrotu z Adršpachu. czysty kajak Na tak czystą maszynę aż miło wsiąść, co prawda hamulce troszke rdzą przywarły do tarcz, ale po krótkiej rozgrzewce wszystko wraca do normy i można ruszać. Rozpoczynam od wruszenia na południe od Opavy - pierwszym celem jest Zamek Raduň . Pięknie położony na wzgórzu zamek/pałac. Poniżej piękne jesienne okoliczności w parku. Z dużym zdziwieniem odkryłem że nie mają w nim pola golfowego. A zmieściłoby się ;) Oto kilka fot: Raduň Raduň park - od groma miejsca na pole golfowe! Raduň - Liście w kolejce Poniżej zamku kiedyś było jezioro, ale coś spowodowało, że je próżniono i zablokowano do nie

Zabytki powiatu tarnogórskiego

Obraz
Tak, wiem. Tytuł nie mógł brzmieć mniej przekonywująco, ale jest jak najbliższy opisowi wycieczki. Oddaje treść, nie oddaje emocji. Parę dni temu brodziłem przez niezliczone zakładki w mojej przeglądarce i natrafiłem na link do strony traseo.pl Zanim przyznam się do ekstensywnego używania tejże strony od paru dni, muszę na nią zwalić dzisiejszy tytuł. Znalazłem tam bowiem wycieczkę motocyklową jakiegoś kolesia/panny z Kalet, którą dziś częściowo odtworzyłem. Dzień był jednym z tych "musisz się stracić" więc miałem dużo czasu - wyjechałem dość późno, ale za pomocą A4 i A2 dość szybko dotarłem pod Tarnowskie Góry (TG). Na początek ślad zaprowadził mnie do Parku w Reptach Śląskich . Kiedyś już tam byłem, więc zrobiwszy szybką rundkę i krótki spacer pojechałem dalej w kierunku pierwszego prawdziwego zabytku - Pałacu w Rybnej . W zeszłym roku budynek był wciąż w remoncie więc chętnie wstąpiłem zobaczyć efekty. Na miejscu jest restauracja - można stawać na popas, a i kawałek zi

Wyjazd z gatunku "Mam korki, musisz się stracić"

Obraz
Z radością wsiadam wtedy w auto/na rower i przetransportowuję się na Orzeszkowej by wskoczyć na moto i zwiedzać. Dzisiaj niczego nie żegnałem, raczej poznawałem. Jakoś utkwiło mi w pamięci wspomnienie o "nudnej drodze jak do Wisły" i do Wisły, korzystając z wciąż dobrej pogody, pojechałem. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie przejechać pętli przez Wisłę, Koniaków, Milówkę, aż po Żywiec, ale rozmyśliłem się i spróbowałem trafić do Trójstyku . Jest to miejsce w któym stykają się granice Czech, Słowacji i Polski. Pierwsze podejście nastąpiło od Polskiej strony i skończyło się pół kilometra od punktu znakiem zakazu ruchu. Niezrażony tym pojechałem na czeską stronę, gdzie odbiłem się od podobnego znaku, ale półtorej kilometra od celu. Po krótkich konsultacjach z mapą odpuściłem sobie trzecie, słowackie podejście, z racji braku jakiejkolwiek drogi do styku granic. Powrót to odkrycie ślicznie krętej drogi z Herczawy do Mostów koło Jabłonkowa . Wyświetl większą mapę Dr

Znów Krnov.

Obraz
Nowość - wypad weekendowy! Za sprawą Krzyśka i Michała ruszyłem w ich towarzystwie do Krnova. Plan był na trzygodzinny wyjazd. Start wczesnym niedzielnym popołudniem. Michał zgarnął mnie z Orzeszkowej na kolejnym nowym motocyklu. Tym razem to czarny FZ1. Trochę ładniejszy od tego niebieskiego bandita ;) i trochę od niego szybszy: 178km/h przy 7000 obrotach. Aż strach się bać ile to będzie lecieć z obrotami na czerwonym Razem podjechaliśmy po Krzyśka i pojechaliśmy na Krnov. Chciałem ominąć Opawę (nudna prosta droga, chociaż w świetle powyższego zdjęcia nie wszyscy by się nudzili), więc pojechaliśmy do Raciborza, a następnie w kierunku Głubczyc, z odbiciem w połowie drogi na Branice . Zaraz za granicą zdecydowaliśmy się na którą wieżę widokową wejść - padło na Cvilín . Z okazji niedzieli Cvilin był pełen ludzi, ale udało się zaparkować maszyny, i ku wielkiej uciesze chłopaków weszliśmy na wieżę widokową. Po raz kolejny stwierdziliśmy, że ciuchy motocyklowe nie są stworzone do

Ku Słowacji

Obraz
Tym razem żegnam Słowację. Czysto symbolicznie, bo zgody na całodniową przejażdżkę nie dostałem :/ Pojechałem odwiedzić winkle, które w mojej krótkie motohistorii jako pierwsze mnie zachwyciły - odcinek czeskiej drogi nr 56 od zbiornika wodnego Šance aż do granicy ze Słowacją. Dojazd z Rybnika to najnudniejsze 90km w życiu motocyklisty - autobana i droga szybkiego ruchu. Coś jak dojazd do Wisły. Czasami jednak trzeba się najpierw ponudzić, żeby potem było ciekawie. Tak też było i w tym wypadku - na miejscu oprócz winkli czekało jeszcze trochę innych atrakcji. Na początek zbiornik i zapora. coś mało tej wody... zjeżdżalnia ;) Potem główna pozycja w menu czyli winkle - świetnej jakości droga, wijąca się jak wąż, a do tego ze znacznymi rożnicami wysokości, przez co jest trochę zaskakujących miejsc - bardzo polecam przejechanie dwa abo i trzy razy w obie strony - naprawdę warto. Po winklowaniu udałem się na Słowacką stronę by pooglądać widoczki a następnie tradycyjn

Czy ten sezon się w ogóle kończy?

Obraz
No właśnie. Z szumnego kończenia się sezonu wyszła niespodziewana wiosna pożegnalna. Nie narzekam - z dnia na dzień coraz cieplej, więc może w tym roku zimy nie będzie :) Wciąż jednak jestem wierny tematyce przejażdżek - pożegnaniom. Dzisiaj żegnałem Jeseniki, a dokładnie Pradziada. W trochę dziwny sposób, bo jeżdżąc wokół niego całkiem nowymi dla mnie drogami. Takie małe poznawanie w pożegnaniu. Wyruszyłem tradycyjnie w kierunku Raciborza by przez Opawę i Bruntal dotrzeć do pierwszych poważnych wzniesień, i winkli. Pogoda była ok, droga gładka, więc pozwoliłem sobie na odrobinę nieekonomicznej jazdy zarówno jeśli chodzi o zużycie paliwa jak i zużycie opon ;) Co prawda Pradziada widziałem przez parę chwil (od południa zasłania go kilka innych szczytów), ale i tak było miło. Trzymając się ciągle drogi nr 11 natknąłem się na ciekawie wyglądające mauzoleum rodziny Klein w Sobotinie: Dalej dotarłem do rozjazdu na Jesenik (44). To naturalny ciąg dalszy "winkli wokół Pr

Kolejna część końca sezonu

Obraz
W oczekiwaniu na sygnał od blacharza, że nissan gotowy pojechałem pożegnać się z opolszczyzną. Zacząłem nietypowo, bo od Gliwic, gdzie najpierw ucieszyła mnie cena benzyny na Auchanie (5.22), zaś potem zasmuciło położenie motocykla przy ciasnym zawracaniu (stłuczony klosz kierunkowskazu). Niezrażony powyższym pojechałem w kierunku Pławniowic. Na miejscu zrobiłem kilka fotek na części parkingowej (pałacowa była okupowana przez sesje fotograficzne trzech młodych par). Po spokojnym oszacowaniu uszkodzeń po glebie (poza kierunkiem parę rys na gmolu, kominie i owiewce) pojechałem na Annaberg. Na górze jak zwykle było trochę chłodniej, więc w ramach rozgrzewki wspiąłem się do kościoła. Budynek bez ekscesów, za to w środku iście barokowo - warto się wspiąć. Po Annabergu stwierdziłem, że grzechem byłoby nie spróbować ręcznego promu rzecznego w Zdzieszowicach (zwłaszcza że to 8km od góry). Po dojechaniu do Odry przywitał mnie znajomy widok obsługi zamykającej bramę wjazdową na prom, k