Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Bieszczady jesień 2017 cz. 4

Obraz
Dziś czas na ostatni, jak zwykle najsmutniejszy dzień każdej wycieczki, czyli powrót. Mam rozpiskę na powrót z kilkoma atrakcjami. Na początek powtórka z rozkopanej drogi przed Duklą. Dziś w pełnym słońcu jest dużo łatwiej. W Dukli zatrzymuję się na drugie śniadanie w ciastkarni na rynku - kołaczyk ze śliwkami wymiata. Zajadając go lustruję iksjotę i zauważam wyciek z lewej goleni - dość spory, ale szczęśliwe omijający hamulec. Wycieram wszystko, ale grzebać przy tym będę dopiero w domu. Kolejny przystanek to Biecz, gdzie chciałem wejść na wieżę widokową w ratuszu. Nie udaje mi się to niestety (dwie wycieczki czekające w kolejce na możliwość wejścia). Robię krótką rundkę po tym pięknym, starym miasteczku, po czym kieruję się na Bruśnik - kolejną wieżę widokową. Wieża stoi na strasznym odludziu. Dojazd od Biecza to malownicza, mocno wijąca się wąska droga, dodatkowo prowadząca raz w górę, raz w dół. W końcu docieram na miejsce, witany jedynie przez stado krów, kilka kóz w oddali i

Bieszczady jesień 2017 cz. 3

Obraz
Trzeci dzień potoczył się nie do końca według planów, co sprawiło że był dość wyścigowy. Poranek jednak tego nie zapowiadał. spokój absolutny Po pysznym śniadaniu w kawiarni/bistro Polanka (jajecznica z jeszcze ciepłym pieczywem własnego wypieku i masłem czosnkowym) udałem się do tradycyjnego już dla moich bieszczadzkich wypadów miejsca - Czeremchy  - resztek opuszczonej wsi niedaleko granicy ze Słowacją. Co czyni ją dla mnie ciekawą (poza oczywistymi walorami widokowymi i koniecznością przejechania jednego brodu) jest w miarę świeży grób (z roku 2008) amerykanki, której przodkowie z tejże wsi pochodzili. Wyobraźnia podpowiada jak niesamowitym wydarzeniem musiał być ten pogrzeb w drodze do Czeremchy wiarygodne znaki drogowe to podstawa turystyki motocyklowej ;) grób Janet Fuchila krótko o Czeremsze wspomnienie po cerkwi powrót z Nordkappu ;) Następnym miejscem, które biorę na celownik to Haczów z XIV-wiecznym drewnianym gotyckim kościołem .

Bieszczady jesień 2017 cz. 2

Obraz
Startuję po 9 rano, zaczynając od tankowania, po którym kieruję się na północ do Terki i słynnych pstrągów na zakręcie. Nim tam dojeżdżam mijam kilku pierwszych motocyklistów - cały dzisiejszy dzień będzie się to powtarzać - towarzystwo wyraźnie zgłodniało ;) Pstrągi na winklu wciąż ze sobą walczą, ale jedynie na banery. Lokal "córki" już zamknięty. Mam w planie testowanie, ale nie na drugie śniadanie, jadę więc dalej w stronę zapory w Myczkowicach. Na miejscu próbuję odwiedzić lokal Myczkowianka - prowadzony przez młodą motocyklową familię. Na namiary trafiłem na polskim forum Transalpa . Lokal niestety zamknięty na cztery spusty, dobijanie się do drzwi niewiele daje, z delikatnym rozczarowaniem spoglądam więc na mapę i zastanawiam się gdzie dalej. Pada na Przemyśl. Jednak zanim udaje mi się na dobre opuścić Myczkowice trafiam na uroczy punkt widokowy. San Po krótkim foceniu jadę dalej na Lesko i Przemyśl, starając się zaliczyć miłe serpentyny na DK28 w drodze na p

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Obraz
Moto ostatki jakimś szczęśliwym meteorologicznym trafem przerodziły się w październikowy moto wypas :) Pewnego razu podczas sprawdzania prognozy pogody na południu kraju zauważyłem dużą szansę na wielką suchotę i mocne nasłonecznienie przez więcej niż pół dnia. Zacząłem więc kombinować nad kierunkiem i negocjować czas na który mogę zniknąć. Kierunki były dwa - Karkonosze i odwiedziny familii, bądź Bieszczady. Padło na te drugie. Czas dość szybko ustalił się sam - od piątku do poniedziałku. Jako że jechałem sam, zdecydowałem się na małe "make life harder". Po pierwsze nie bukowałem żadnych noclegów (planowałem dzwonić z drogi), a po drugie obiecałem sobie przejechanie kilku szutrów i brodów, które ostatnim razem odpuściłem (mam nowe opony, więc liczyłem na to że szansa na panę jest mniejsza). Na wyjazd zabrałem tylko najpotrzebniejsze rzeczy, tak aby się spakować do kufra i plecaczka. Miejsca było mało (kufer trza by zmienić), więc odzieży przeciwdeszczowej nie zabrał

Początek motocyklowych ostatków

Obraz
Jak co roku z nadejściem października zaczynam się oswajać z myślą, że sezon dwóch kółek się zbliża do końca. Z oswajaniem się z tą myślą dodatkowo nie pomógł tragiczny pogodowo wrzesień. Dlatego gdy tylko prognoza zapowiada suchy dzień staram się zaplanować jakąś rundkę. Taka okazja się nadarzyła na początku tego tygodnia - środa zapowiadała się nie dość że sucho, to jeszcze dość słonecznie. Zastanawiając się gdzie pojechać pomyślałem, że fajnie było by odwiedzić Wisłę i przekonać się jak wypada jesień w górach. Początkowy pomysł z Wisłą wyewoluował do trzystukilometrowej rundki przez odrobinę Czech i troszkę większy skrawek Słowacji. Po szybkim dotarciu do Wisły skierowałem się na Istebną i dalej na Jaworzynkę. Na samym końcu tejże postanowiłem zajechać do punktu w którym spotykają się granice Polski, Czech i Słowacji. Tzw. trójstyk granic trójstyk granic w Jaworzynce Następnie wskoczyłem do Czech kierując się jednak prosto na Słowację. Celem była droga 520 i kil