Coś się kończy, coś się zaczyna, coś się zmienia.

To ile radości dała mi poczciwa iksjotka jest trudne do opisania. Jest moim pierwszym motocyklem, i mimo iż dość przypadkowym wyborem, to w sumie celnym.
Jednak kilka rzeczy które chciałbym zrobić jeszcze na dwóch kółkach, o ile całkiem na iksjocie wykonalnych, będzie prostsze i wygodniejsze na innym sprzęcie.
Ostatnia wizyta w Bieszczadach utwierdziła mnie w przekonaniu, że niektóre drogi są stworzone dla innych motków niż XJ.
Rozmyślania i poszukiwania drugiego moto (bo myśl o pozbyciu się XJ nie zagościła w mej głowie do dziś) zacząłem już w wakacje od szperania po necie. Szukałem czegoś co by dało radę zjechać z asfaltu, a czasem nawet powalczyć ze słabszymi nawierzchniami. Po pewnym czasie wybór padł na Hondę Transalp. Po dłuższym szperaniu na ichniejszym forum zdecydowałem się na model XL650.
W połowie stycznia człowiek z Krakowa wystawił swoją na sprzedaż w rozsądnych pieniądzach, więc bez zbędnej zwłoki zaklepałem ją i po oględzinach wymieniłem plik biletów NBP na kupę żelastwa. Produkcja 2001, przebieg 37 500. Gmole, stelaże, centralka, deflektor na miejscu. Także duży kufer centralny. W bonusie akcesoryjny wydech.

oliwkowy trampek

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy offroad, pierwsze lekcje

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Legitka i kanapa