Szybka powtórka z wczoraj z dodatkami.

Strasznie mnie swędziało, by odwiedzić miejscówki ominięte podczas wczorajszej wycieczki. Jako że pogoda była równie ładna co w niedzielę z samego rana wyruszyłem zwiedzać.

Pierwszy przystanek był jednak poza śladem wczorajszej eskapady. Na celowniku wylądowało kędzierzyńskie kuriozum - syfon rzeczny w nurcie Kłodnicy. Jest to przepust pod Kanałem Gliwickim którym poprowadzono rzekę. Powstał podczas budowy Kanału, tuż przed II wojną światową. Na miejsce można dojechać, chociaż "droga" raczej "dakarowa".

po lewej Kłodnica, na wprost Kanał Gliwicki

Kłodnica wypływa z syfonu
Zdjęcie sferyczne atrakcji


Zadowolony z tego że udało mi się zobaczyć jeden z dwóch w polskich "skrzyżowań" cieków wodnych, skierowałem się w stronę Ujazdu.

Zanim tam dotarłem poszedłem na spacer po pozostałościach Byłego Obozu Koncentracyjnego w Sławęcicach.

wejście

plan pododdziałów obozu


schron niedaleko obozu
Po zwiedzeniu pozostałości obozu ruszyłem dalej mając nadzieję że ponure myśli zostaną rozwiane przez kolejne atrakcje.

A tymi miały być pozostałości Zespołu Pałacowego w Sławęcicach. Wczoraj nie udało nam się trafić do nich wystarczająco blisko (oraz za bardzo nie wiedziałem od której strony najłatwiej do nich dotrzeć). Dziś było inaczej.
Najpierw trafiłem w okolice dziwnego pałacyku.

Pałacyk - bliżej się nie dało bez wchodzenia chłopu w szkodę
A potem po krótkim spacerze na żałośnie skromne pozostałości zespołu pałacowego

kiedyś było co oglądać

dziś niewiele :/
Tak, to wszystko co pozostało z pałacu. Po kilku powojennych pożarach ruinę rozebrano w latach siedemdziesiątych.

W tym momencie skończyłem podążać wczorajszymi śladami. Skierowałem sie dalej na północ w kierunku kilku zapisanych lokalizacji.

Zanim jednak kolejny pałac, krótka przerwa dla sponsora wycieczki ;)


Po pitstopie fotograficzno-popasowym pojechałem do Błotnicy Strzeleckiej.
Znajdujący się tam pałac jest podobnie jak okalający go park lekko zapuszczony. Niestety nie posiada nawet tablicy z rysem historycznym. Wygląda dość mizernie (choć szczęśliwie nie grozi mu zawalenie).

Pałac Błotnica Strzelecka
Kilka kilometrów na południe odwiedziłem w Kotulinie pałac w którym znajduje się szkoła podstawowa.

Widać jak na dłoni jak bardzo Pałac w Kotulinie zainspirował amerykańskich budowniczych wahadłowców ;)
Następnym przystankiem był Toszek. Zdecydowanie najładniejsza i najbardziej imponująca budowla w dniu dzisiejszym.
Kilka lat temu odwiedziłem zamek razem z Kubą, była więc okazja porównać stan atrakcji. Zmieniło się niewiele, poza tym że w poniedziałki kawiarnia nieczynna, co zmusiło mnie na popas udać się na rynek.

Brama od dziedzińca

Baszta

Brama z fosy
Zdjęcie sferyczne

Po szybkiej kawie na patelni jaką się okazał toszecki rynek udałem się do sąsiednich Kotliszowic, gdzie niestety odbiłem się od płotu podczas próby zwiedzenia ruin tamtejszego pałacu.

Dalej odwiedziłem Wielowieś, gdzie Urząd Gminy mieści się w ładnie odnowionym dworku.
Budowla jest o tyle dziwna, że jest połączeniem dwóch nie do końca pasujących budowli.

część prawa

część lewa
Otoczenie to bardzo ładny park z małym placem zabaw, mnóstwem trawy i starych drzew.
Kolejnym celem była Kopienica i kolejna szkoła podstawowa. Budynek był jednak na tyle normalny że tylko zerknąłem i bez zsiadania i fotografowania pojechałem do sąsiedniej wsi - Łubi.
Tam odbiłem się od bramy zamkniętego Domu Pomocy Społecznej. Służy on ludziom chorym psychicznie. Sam budynek przed końcem ubiegłego stulecia został gruntownie wyremontowany.

To był przedostatni punkt dzisiejszej wycieczki, oraz początek przemieszczania się na południe.

Ostatni przystanek to szpital w Kamieńcu. Pięknie położony na wzgórzu pałac z ładnym parkiem od strony północno-zachodniej. W parku, spośród bardziej lokalnych okazów, wyróżniają się imponujących rozmiarów tulipanowiec amerykański oraz miłorząb.

wejście

tył

od strony parku

tulipanowiec amerykański

Po tym przystanku przyszedł czas na powrót. Jako że było po 15 odpuściłem sobie przebijanie się przez Gliwice, i wróciłem do Rybnika autostradą.

W sumie pokonałem 182km i wciąż mi mało. Mam wrażenie że jutro ciąg dalszy...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy offroad, pierwsze lekcje

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Rundka do Daniela cz.2