Hattrick!

Trzeci dzień z rzędu udaje się przewietrzyć maszynę. Pogoda wciąż dopisuje - nie za zimno, nie za ciepło. Jedyny minus to bardzo mocny wiatr, który niestety będzie mi towarzyszył cały dzień.

Dzisiaj ruszam na północ od Tarnowskich Gór (okolice miejsca gdzie wczoraj skończyłem) i odwiedzam przeróżne pałace.

Jako że start dość daleko docieram tam autostradą, i muszę przyznać że XJ z dłuższą owiewką przy wietrze nie spisuje się za dobrze. Hałas, turbulencje powietrza na wysokości szyi, i podmuchy po każdym wyprzedzeniu tira. Mój sprzęt nadaje się raczej do spokojnego pyrkania do 110km/h bocznymi drogami. Autobana to nie jego żywioł.

Docieram jakoś do Tarnowskich Gór i zaczynam zwiedzanie od Zamku Tarnowice Stare (od nazwy dzielnicy) zwanego również Zamkiem Wrochema (od nazwiska fundatora). To dość duży kompleks składający się z pałacu, budynku z hotelem, gospody i jeszcze jednego budynku. Gospoda i pałac były zamknięte, hotel mnie nie interesował, więc po kilku fotach pojechałem dalej.

Pałac

Atrakcje ;)

Hotel

też hotel
Po kilku chwilach dojechałem do Rybnej i znajdującego się tam pałacu. Rozważałem przystanek na kawę, niestety żadnej gastronomi obiekt nie posiada, więc po raz kolejny po obfoceniu pojechałem dalej.

Pałac Rybna
Trzeci dzisiejszy przystanek był ostatnim miejscem które już kiedyś odwiedziłem. Był to kompleks pałacowy w Brynku. Składa się z dużego pałacu (wg mnie porównywalnego z pszczyńskim) w którym mieści się internat  i stołówka Technikum Leśniczego, oraz dziwnej konstrukcji w której siedzibę ma lokalne gimnazjum.
Więcej w opisie zdjęć

Pałac od strony parku. Budynek w dobrym stanie, ale obejście dość zapuszczone.

Pałac od strony zamku, po lewej widać kaplicę przypałacową połączoną z głównym budynkiem

Front. 

Po prawej budynek gimnazjum, po lewej część mieszkalna.

Wieża (podwójna) z bramą wjazdową, spinająca sąsiednie budynki
Dalej czekała na mnie bardzo przyjemna droga z Tworóga do Koszęcina - jest co prawda okrutnie prosta, ale biegnie przez sosnowe lasy, które nie dość że dają osłonę od wiatru, to jeszcze urzekająco pachną.Trochę żałuję że się tam nie zatrzymałem na chwilę, ale powstrzymywało mnie pragnienie kawy, które liczyłem że zaspokoję na kolejnym przystanku.

Liczenie się opłaciło, gdyż w Pałacu w Koszęcinie kawę dostałem. Mieści się tam siedziba Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk. Dzięki temu sam pałac jak i otoczenie są dobrze utrzymane (chociaż kolor budynku nie do końca do mnie przemawia). Kawa też była dobra (a kolor przemawiał)

Front

Pałac od strony dziedzińca

Samoyebka z twórcą zespołu

Panorama z dziedzińca
Po kawie i ciasteczku miałem siły kontynuować eksplorację. Następny na celownik poszedł Lubliniec z zamkiem.
Zamek Lubliniec. Porządny hotel, jednak dla mnie za sterylny.

Z Lublińca szybko się zebrałem do Kochcic zobaczyć tamtejszy szpital, który mieści się w pięknym pałacu. Z tym pięknym trochę przesadzam - budynek zasługuje na porządny remont, ale wiadomo jakie są na to szanse, gdy gospodarzem jest szpital.

Od zaplecza (czyli tam gdzie ręczniki się suszy)

podjazd od frontu

Front z parku
Zdjęcie sferyczne


Z Kochcic pojechałem jeszcze kawałek na północ do Patoki - z przekonaniem graniczącym z pewnością, że znajdującego się tam pałacu nie zobaczę. Guglowski streetview sugerował że teren jest prywatny, ogrodzony i niedostępny. Po upewnieniu się co do niemożności, zawitałem do sąsiedniego Sierakowa Śląskiego zobaczyć rozkradany i niezabezpieczony pałac, któremu bardzo brakuje troskliwego właściciela :/

Front i zachodnia pierzeja

Widok od strony parku - część okien na parterze i w piwnicy wybita - można wejść do środka.
Następnie zacząłem powrót w stronę Rybnika, czyli jazdę na południe. Przede mną ostatni punkt wycieczki - pałac w Gwoździanach. Od razu widać różnicę jaką robi odpowiednie zabezpieczenie budynku przed niepowołanymi gośćmi - cały parter ma zamurowane okna, oraz zabezpieczone drzwi.
Zakładając że ma niecieknący dach może w takim stanie trwać zdecydowanie dłużej niż jego kolega powyżej.

Front od strony parku

Pałac z tyłu
W Grwoździanach sprawdziłem ile mam do domu i wyszło mi że równe 70km lotem ptaka. jako że opcja lotu w wypadku XJ odpada postanowiłem wracać na kołach.

W ciągu dnia zrobiłem 241km i poza dokuczliwym wiatrem było świetnie.
Poniżej mapka trasy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy offroad, pierwsze lekcje

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Rundka do Daniela cz.2