Mało!

Po Bieszczadach czuję niedosyt, postanawiam więc braki nadrobić małą rundką po znanych okolicach pogranicza PL-CZ.
Jako pretekst - zakupy bramburków w Hluczynie!

Kieruję się na Racibórz, a dalej na Krawarze, skąd jadę nad jezioro w Hluczynie, by po małej przechadzce udać się na zakupy. 

pano Hluczyn
Objuczony bramburkami, kofolą i mleczkiem w tubce jadę na popas na schron w Darkowicach. Mała panorama 360:

pano Darkowice
Obie pano ze zdjęć robionych z telefonu, więc jakość do kitu :/ Ale widać, że ładnie.

Potem wróciłem na polską stronę i wracając przez Lubomię natknąłem się na tabliczkę kierującą do Grodziska Gołężyców. Jak to zazwyczaj bywa z takimi tabliczkami, jest jedna przy głównej drodze, a potem radź sobie sam. Najpierw kilka razy zabłądziłem, ale uparcie nie odpuszczałem i trafiłem w końcu na błotnistą drogę prowadzącą do lasu. Była to ostatnia szansa dla Gołężyców, żeby mnie na czerwonym kajaku ujrzeli, i szczęście im dopisało ;)
Lokales po drodze potwierdził, że droga do grodziska właściwa, dodatkowo powiedział gdzie trzeba skręcić z tej leśnej drogi.
Na miejscu okazało się, że grodzisko to pozostałości wielkich wałów obronnych i fosy. Spodziewałem się więcej, ale i tak miejsce wywarło na mnie duże wrażenie.
Dużo fot i fachowy opis na forum eksploratorów.
Bonusem znalezienia tej miejscówki było zlokalizowanie wcześniej wspomnianej błotnistej drogi przez las. Bez znaku zakazu ruchu. Dużo kałuż, dużo drogi całkowicie pod wodą i dużo błota. Radosna adrenalina innymi słowy ;) 
Na zapisie trasy jest to odcinek pomiędzy Lubomią a Pszowem prowadzący przez las. 
Mapy Google tej drogi nie pokazują.

Z Pszowa wróciłem prosto do domu.

TU zapis trasy. W sumie 150km w 4h

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy offroad, pierwsze lekcje

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Legitka i kanapa