Zuberec

Mały teaser  Pełna wersja ;)

Jakoś w środku tygodnia Michał zadzwonił i powiedział, że z kolegą jedzie do Zuberca i czy bym z Kubą nie dołączył. Kuba odpadł od razu gdyż weekend miał już zagospodarowany, ja zaś ponegocjowałem, ustaliłem, że powrót byłby w okolicach 17, by zdążyć na geburstag bratanka i potwierdziłem udział.

Wyjazd o 9 spod Motor House'u Ciankiego - akurat załapaliśmy się na otwarcie i wytaczanie szerokiej gamy 125 w całkiem rozsądnym stanie (i nie bardzo rozsądnych cenach).

Potem ruszyliśmy. Droga przez Polskę nudnawa, pomiędzy Bielskiem a Żywcem kompletnie zakorkowana, no ale potem już zaczęły się widoki na Tatry i humor prawie wrócił. Prawie, bo okazało się że koledze Przemkowi nie działa światło stopu. Zatrzymaliśmy się na granicy, Michał  trochę przy czujniku przy klamce pomajstrował i wydał wyrok - do czyszczenia. Zdecydował, że zrobimy to podczas obiadu i pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy bez większych przygód do Zuberca, gdzie stanęliśmy na popas o czujniku kompletnie zapominając.
Po jedzeniu już za bardzo czasu na zabawy w rozbieranie czasu nie było, bo i Przemek i ja musieliśmy wracać. W drodze powrotnej bez zatrzymywania podziwialiśmy Oravsky Hrad (zdjęcie z zeszłego roku):

Oravsky Hrad
Jedyny postój zrobiliśmy na jakiejś przełęczy, żebym kompletnie bez fot nie wrócił ;)

pano!
Ciąg dalszy wycieczki to pościg za straconym czasem na wiślance o prędkościach łeb mi urywających (w kasku nie mam szczęki, a długą szybę i hałas oraz turbulencje są masakryczne powyżej 110, a prędkość przelotowa była bliżej 130).
Całkiem przy okazji na jednych ze świateł skończyła mi się benzyna - musiałem w małej panice pchać maszynę na pas do skrętu w lewo wśród pomykających aut. Średnie doświadczenie. Potem jednak szybko kranik na rezerwę i kręcimy dalej :)

Ogółem wycieczka bardzo fajna na odcinku Słowacja+Czechy (wracaliśmy przez Trójstyk). PL sucks!

Maszyna się świetnie spisała, rezerwa niespodziewanie mi motor wyłączyła dopiero przy 360km, tankowałem przy 390km i w baku były jeszcze 2 litry. Czyli jakieś 50km więcej.

Na koniec zapis trasy:
TAM i NAZOD

PS. Michał! Gdzie mój śrubokręt?!
;)

Komentarze

  1. śrubokręt jest w mojej przepastnej sakwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko. Ale nie bierz go do Brennej, bo mu się spodoba i nie będzie chciał wracać pod moje cztery litery ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy offroad, pierwsze lekcje

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Legitka i kanapa