Czechy raz jeszcze

Po festiwalu i paru deszczowych dniach udało mi się wsiąść na moto i pojechać na małą przejażdżkę.
Dzień wcześniej zastanawiając się nad kierunkiem miałem wielki plan pojechania w okolice szczytu Radhošť. Rano, okazało się że jest już za późno na tak długą trasę, pojechałem więc klasycznie poszwędać się po pograniczu.
Zacząłem od mojej nowej ulubionej wieży widokowej w Bohuminie. Bo ma windę. Wchodząc przez recepcję pani wręcza klucz, kieruje na siódme piętro i nie pobiera pieniędzy :)
Sam widok ok, ale nie powala:

Można za to podziwiać okoliczną infrastrukturę sportowo-wypoczynkową. Od lewej kryty basen z możliwością wypłynięcia na zewnątrz, boisko do siatkówki plażowej, mini golf. Po drugiej stronie ulicy całoroczne lodowisko i dwa boiska trawiaste. Wypas.
Ciąg dalszy to Ostrava z odwiedzinami hałdy Ema (bez wchodzenia), następnie boczne drogi na Karvine i podziwianie okolicznych szkód górniczych:

Potem powrót na około przez Cieszyn i Skoczów. Brakowało mi przeciskania się między autami na światłach ;)

W sumie szybkie 150km. Zapis TU.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy offroad, pierwsze lekcje

Bieszczady jesień 2017 cz.1

Legitka i kanapa