Błądzenie wokół Pszczyny
Korzystając z fajnej pogody postanowilem z malim wybrać się na przejażdżkę.
Spotkaliśmy się u ciankiego w jego motorhousie, pooglądaliśmy nowe maszyny, stare maszyny i warsztatowane maszyny. Zdecydowanym zwycięzcą przeglądu okazała się Yamaha mt 03. Śmiesznie mały miejski agresor.
Nawet mi przypadł do gustu, mimo iż biały, mocno plastikowy i ze śmiesznie szeroką kierą. Ale lekkość, pozycja i zawadiacki wygląd na wielki plus.
Pojechaliśmy na Pszczynę zatrzymując się na małą sesję zdjęciową maszyny przy stawiku.
Świetna miejscówka, ale kiepski fotograf. Zrobiłem świetne zdjęcia, niestety nie nadające się do ogłoszenia :P
Nic w moto nie widać, bo w cieniu stał, a za nim jasność się działa.
Znad stawiku przez Żory-Strumień-Wisłę Wielką-Goczałkowice dotarliśmy do Pszczyny.
Lody na rynku i po krótkiej pogawędce pożegnałem małego (wracał do Gota oprowadzać kolejnych chętnych na oglądanie jego nowej CBFy), a sam pojechałem błądzić wśród stawów na południe od jeziora goczałkowickiego.
Błądzenie było dość owocne, fajne miejsca, ładne widoki na góry. Jedyny minus to budowa kanalizacji i strasznie rozkopane drogi :/
Do domu wracałem przez Landek - śliczną jak zwykle drogą przez las przed Strumieniem.
Jako że prognozy zapowiadały deszcz na następnych pięćset dni, postanowiłem "dojeździć się" po obiedzie. Tak trafiłem do mariny w Gliwicach. Po godzinie zakończyłem dzień z niewiele ponad 200km na liczniku. Było fajnie!
Coś ostatnio Google Maps zaczęło szwankować gdy każę mu wyświetlić trasę nagraną przez Locusa, więc w miejsce nowoczesnej mapki daję LINKA (który wszystko ładnie pokazuje, zwłaszcza pokonywanie obszarów wodnych ;)
Poniżej panorama z grobli na jednym ze stawów. Śliczne miejsce.
Jakość specjalnie powalająca, aby był powód pojechać i samemu zobaczyć ;)
Spotkaliśmy się u ciankiego w jego motorhousie, pooglądaliśmy nowe maszyny, stare maszyny i warsztatowane maszyny. Zdecydowanym zwycięzcą przeglądu okazała się Yamaha mt 03. Śmiesznie mały miejski agresor.
Nawet mi przypadł do gustu, mimo iż biały, mocno plastikowy i ze śmiesznie szeroką kierą. Ale lekkość, pozycja i zawadiacki wygląd na wielki plus.
Pojechaliśmy na Pszczynę zatrzymując się na małą sesję zdjęciową maszyny przy stawiku.
Świetna miejscówka, ale kiepski fotograf. Zrobiłem świetne zdjęcia, niestety nie nadające się do ogłoszenia :P
Nic w moto nie widać, bo w cieniu stał, a za nim jasność się działa.
Oto próbka:
Pozostałe foty (nie moto) wyszły dużo lepiej - już są na flickrzeZnad stawiku przez Żory-Strumień-Wisłę Wielką-Goczałkowice dotarliśmy do Pszczyny.
Lody na rynku i po krótkiej pogawędce pożegnałem małego (wracał do Gota oprowadzać kolejnych chętnych na oglądanie jego nowej CBFy), a sam pojechałem błądzić wśród stawów na południe od jeziora goczałkowickiego.
Błądzenie było dość owocne, fajne miejsca, ładne widoki na góry. Jedyny minus to budowa kanalizacji i strasznie rozkopane drogi :/
Do domu wracałem przez Landek - śliczną jak zwykle drogą przez las przed Strumieniem.
Jako że prognozy zapowiadały deszcz na następnych pięćset dni, postanowiłem "dojeździć się" po obiedzie. Tak trafiłem do mariny w Gliwicach. Po godzinie zakończyłem dzień z niewiele ponad 200km na liczniku. Było fajnie!
Coś ostatnio Google Maps zaczęło szwankować gdy każę mu wyświetlić trasę nagraną przez Locusa, więc w miejsce nowoczesnej mapki daję LINKA (który wszystko ładnie pokazuje, zwłaszcza pokonywanie obszarów wodnych ;)
Poniżej panorama z grobli na jednym ze stawów. Śliczne miejsce.
Jakość specjalnie powalająca, aby był powód pojechać i samemu zobaczyć ;)
Komentarze
Prześlij komentarz